Obłok Obłok
191
BLOG

O reformie sądownictwa, czyli supremacji prokuratury

Obłok Obłok Sądownictwo Obserwuj temat Obserwuj notkę 11

Tak naprawdę usprawnienie sądownictwa powszechnego wcale nie zależy od zawetowanych przez Prezydenta ustaw o Krajowej Radzie Sądownictwa i o Sądzie Najwyższym, albo zależy w stopniu nieznacznym. W każdym razie nic nie stoi na przeszkodzie, by ministerstwo sprawiedliwości wzięło się od zaraz za podstawowe działania reformatorskie.

Ta prosta konstatacja wydaje się być herezją wobec licznych głosów, także ze strony premier Szydło, że veto prezydenta Dudy spowalnia reformę sądownictwa. Warto się zmierzyć na chłodno z tym mitem propagandowym.

Przypomnijmy więc, jakie są główne założenia reformy, zaczynając od pokazania dzisiejszej struktury sądownictwa powszechnego.

Składa się na nią 321 sądów rejonowych (o różnej liczbie wydziałów) podporządkowanych 43 sądom okręgowym, a z kolei te są podporządkowane 11 sądom apelacyjnym. Spójrzmy na to od strony zwykłego „klienta” wymiaru sprawiedliwości. Dla niego męka sądowa zaczyna się w sądzie rejonowym, który wydaje wyrok w I instancji. Jeżeli „klient” godzi z wyrokiem sądu, to po określonym czasie wyrok staje się prawomocny i koniec zabawy.

Gdy „klient” nie jest zadowolony z wyroku – a ma do tego pełne prawo – to wcale nie musi rwać włosów z głowy i pluć na sędziego, że to zdrajca narodu i ubecki sprzedawczyk. Ma szereg możliwości oprotestowania czynności sędziego lub zaskarżenia samego wyroku – do sądu II instancji, jaką jest sąd okręgowy. (Przypomnijmy, że z reguły z wyroku sądu niezadowolona jest przynajmniej jedna strona procesu – przestępca lub jego ofiara, jedna ze stron sporu majątkowego czy rodzinnego – a często obie).

Sąd okręgowy bada wtedy wyrok sądu rejonowego i odnosi się do niego – niekoniecznie ku zadowoleniu strony wcześniej niezadowolonej. Dura lex sed lex. Samo zaskarżenie wyroku do II instancji jest ważne nie tylko dla „klientów”, ale ma istotny wpływ na okresowe oceny pracy sędziów pierwszej instancji – bo takie są dokonywane przez kolegia sędziowskie. Orzeczenia sądu II instancji są nie tylko dla „klientów” – stanowią podstawę do statycznej (zobiektywizowanej) oceny pracy sędziów i wykrywania szczegółów słabości ich pracy i orzeczeń. Dlatego w II instancji orzekają sędziowie bardziej doświadczeni, wybierani spośród tych, którzy wcześniej, pracując „u postaw”, orzekali z najmniejszą ilością „wpadek” przy pracy i nietrafnych orzeczeń.

Oceny pracy sędziów I instancji są więc wydawane przez bardziej doświadczonych sędziów – choć być może niektórzy by woleli, by formułowały je kolegia „nadsędziowskie” złożone z krawców, szewców, rolników, robotników i innych, wrażliwych na dolę ludu osób – wybranych do tej funkcji przez ów ciemiężony lud.

Nadzwyczajna kasta” weryfikuje samą siebie na kolejnych szczeblach, bo się po prostu zna na prawie i jego stosowaniu. Jednak sędziowie II instancji nie pozostają bez oceny, bowiem wiecznie niezadowolony „klient” może złożyć apelację do sądu apelacyjnego – i tam będzie oceniane rozpatrywanie jego sprawy przez sędziów II instancji. Dla „klienta” liczy się tylko przyznanie lub odmówienie mu racji, ale - dla sądownictwa jako struktury - instancja apelacyjna jest ważnym miernikiem jakości pracy sędziów II instancji.

Trzeba zdawać sobie sprawę, że taki przewlekły – na życzenie stron procesowych – przebieg dochodzenia do ostatecznego wyroku, choć niekonieczny, zawsze, gdy ma miejsce, jest obiektywnym czynnikiem pozwalającym na doskonalenie orzekania na poziomie sądów powszechnych.

Zauważmy hierarchię – dziś jest taka – jednostką zwierzchnią dla sądu rejonowego jest sąd okręgowy, dla sądu okręgowego sąd apelacyjny, dla sądu apelacyjnego minister sprawiedliwości – żaden tam Sąd Najwyższy czy Krajowa Rada Sądownictwa.

Ustawa o sądach powszechnych – czy ta dawna, czy w obecnym brzmieniu – daje ministrowi sprawiedliwości sporą dowolność w kształtowaniu struktury hierarchicznej sądownictwa powszechnego. Ogłaszane przez ministerstwo zapowiedzi w tym zakresie mówią o spłaszczeniu struktury. Ma się ona odbyć przez całkowitą likwidację sądów rejonowych jako instancji – ma je zastąpić 170 nowych sądów okręgowych (z oddziałami zamiejscowymi), a drugą instancją mają być sądy apelacyjne, których ilość ma być zwiększona do 44.

Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby Ziobro zrezygnował z wakacji i już dziś pisał szczegółowe wytyczne w tej sprawie. Na wakacje nie pojadą też prokuratorzy, z mocy ustawy podlegli Ziobrze – funkcjonują na co dzień w sądach i dobrze wiedzą, kogo gdzie i jak trzeba w sądzie przesadzić, żeby byli przed sądami stroną uprzywilejowaną.

W miejsce dwu dzisiejszych instancji samooceny sądownictwa powszechnego (okręg i apelacja) pozostanie tylko jedna (apelacja) – ale minister stworzy sobie drugą, całkiem nieformalną, czyli zaangażuje prokuraturę. W ten sposób urzędnicy Ziobry, prokuratorzy, będą nie tylko stającą przed sądem stroną, ale też instancją oceniająca pracę sędziów w poufnych raportach do Prokuratora Generalnego, który - jako Minister Sprawiedliwości - na tej podstawie będzie realizował zmiany kadrowe w sądownictwie.

Pewnie dla Ziobry prokurator lepiej wyraża wolę i przenikliwość poniewieranego przez sądy ludu, a sama prokuratura, choć nie pochodzi z wolnego wyboru, lepiej wyrazi ludowe poczucie sprawiedliwości (aspiracje suwerena) – lepiej dla Ziobry, rzecz jasna, bo jest pod jego butem.

Strukturalne upośledzenie wewnętrznych mechanizmów weryfikacji i doskonalenia korpusu sędziowskiego to jednak nie wszystko. Reforma zakłada też likwidację wydziałów w sądach pierwszej instancji i być może w apelacjach. Każdy sędzia ma być od wszystkiego – przestępstw kryminalnych, rozwodów, sporów majątkowych i spraw gospodarczych – a orzekać w konkretnych sprawach ma ma według wyboru bębna totolotka. Być może „nadzwyczajna kasta” sprosta tym oczekiwaniom – ale czy nie kosztem jakości sądzenia?

Dyskutujemy o reformie sądownictwa na poziomie politycznego bełkotu o kadrach, które jakoby – według niejakiego Lenina – decydują o wszystkim. Przypomnę, że dla tej myśli istotą była sprawność kadr w realizowaniu szczegółowych poleceń najwyższego kierownictwa państwa bolszewickiego i wyczucie „linii partii” jako zasady najwyższej.

Tymczasem rzecz nie w ludziach, tylko w poprawnej strukturze wykonawczej – i tej powinna dotyczyć dyskusja. Nie porównujemy dwu modeli tej struktury rozważając wady i zalety każdego z nich, nie poszukujemy też innej ewentualności – to trochę trudne i za konkretne. Onanizujemy za to swoje hmmm mózgi bełkotem o eliminacji sędziów, z których jeden ukradł pendrajwa, bo był pod wpływem swego kolegi po fachu, pomiotu ubeckiego pachołka – i tu ma leżeć klucz do naprawy jakości sądzenia. Idiotyzm jakiś.


Obłok
O mnie Obłok

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo