Obłok Obłok
5276
BLOG

Koniec układu z polskimi arabami!

Obłok Obłok Polityka Obserwuj notkę 68

Frontowy atak na dwie główne twierdze polskiej arabszczyzny przeprowadził niejaki Waldemar Humięcki, do niedawna pisowski radny Ursusa, od listopada 2015  p.o. prezesa Agencji Nieruchomości Rolnych. Humięcki był już kiedyś w ANR -  za rządów premiera Kaczyńskiegi pełnił tam funkcję zastępcą komendanta, teraz wrócił na stare śmiecie już jako prawie zupełny dowódca. 
Po trzech miesiącach wstępnego rozpoznania pola bitwy, przeprowadził jednocześnie na 3 frontach operację główną. Ze swego sztabu wyeliminował wrogą agenturę w osobie hurysy Anny Stojanowskiej, z twierdzy Janów Podlaski muftiego Marka Trelę, a z Michałowa muftiego Jerzego Białobłoka. 

Wiemy o kogo chodzi, pora dowiedzieć sie o co  idzie. 

Polska jest jedną ze światowych potęg w hodowli koni arabskich. Tradycja państwowej hodowli arabów sięga początków XIX wieku. Założona w 1817 roku - na wniosek Rady Administracyjnej Królestwa Kongresowego Polski  - stadnina w Janowie Podlaskim była pierwszą na ziemiach polskich stadniną państwową.

Do powstania styczniowego 1863  kierownictwo stadniny spoczywało w rękach polskich hodowców. Później administrację przejeli  Rosjanie,  który na koniec - w 1914 - wywieźli wszystkie konie w głąb Rosji. 
W II Rzeczpospolitej stadnina odrodziła się - odbudowano zrujnowane w czasie wojny budynki,  a w ramach reorganizacji hodowli w Polsce,  do Janowa trafiły konie czystej krwi arabskiej i ogiery półkrwi - angloaraby, które stały się  materiałem wyjściowym do masowej hodowli  koni kawaleryjskich. 
Ten profil hodowlany trwa po dziś, z tym że główny kierunek to juz pełnokrwiste araby i ich eksport. 

W hodowli koni ogromną rolę odgrywa tradycja i ciągłość - tak samego stada jak i zarządzania nim. Legenda Janowa, wieloletni dyrektor stadniny Andrzej Krzyształowicz, pojawił sie tam w 1937 roku, jako student rolnictwa na Uniwersytecie Poznańskim, gdy zbierał materiały do "Monografii stadniny koni w Janowie Podlaskim". Krzyształowicz - syn zarządcy dóbr rolnych i "koniarza" - postanowił kontynuować rodzinną tradycję i związał się z Janowem - w 1938 r. został tam zastępcą kierownika.  
Wojenne losy stada to materiał na długą opowieść - we wrześniu Krzyształowicz najpierw uciekał z końmi na wschód, a po 17 IX  z powrotem na zachód, przed sowietami. W tym czasie zagineło 80% koni - w końcu niemiecka administracja okupacyjna powierzyła Polakom odbudowę hodowli. W 1944 stado ewakuowano do Niemiec - kolejno do Drezna (akurat na czas wielkiego nalotu) , potem Kilonii - a Krzyształowicz był stale przy "swoich" koniach. 
Po powrocie do Polski stado tułało się, póki nie odremontowano obiektów stadniny z kolejnych zniszczeń. Nastąpiło to w 1950 roku - rok później komuniści rozdzielili stado i jego opiekuna. Krzyształowicza wypchnięto  gdzieś na ziemie odzyskane. Była to druga w dziejach - po carskiej z 1864 roku -  polityczno-adminstracyjna  ingerencja w ciągłość zarządzania stadniną.  Krzyształowicz wrócił do Janowa w 1956 roku i kierował stadniną do 1991 roku - gdy skończył 76 lat.

Za dyrektorowania Krzyształowicza do stadniny przyszedł Marek Trela - bodaj w 1978 roku. Praktykował pod okiem starego Mistrza z początku jako weterynarz, a po 22 latach wrastania w stadninę został jej Kierownikiem (prezesem). 

Stadnina koni to złożone przedsięwzięcie - szczególnie taka, która posiada uznaną w świecie, dwustuletnią tradycję. Araby z Janowa sprzedawano do Europy i Ameryki już w XIX wieku. To specyficzny, wieloaspektowy biznes (i nie tylko biznes), którego wszystkie czynniki trzeba harmonijnie łączyć - uwzględniajc subtelne właściwości kilku dziedzin. Jedno to sama hodowla - a zatem dbałośc o profil stada, rozród  i selekcję. Drugi element to osiągnięcia sportowe koni, a zatem trening i udział w zawodach - to hartuje konie i doskonali je "osobowo", kształtując użyteczność i cenę. Wreszcie ostatni element to sama sprzedaż - eksport koni czystej krwi arabskiej to podstawowe zadanie gospodarcze stadniny w Janowie.
Rynek arabów tworzy dość zamknięta i specyficzna klientela.  Aukcje typu Pride Poland to nagłośniony medialnie czubek piramidy, przy okazji trochę w nich z targowiska próżności i celebry. Oprócz tego sprzedaż odbywa się w ramach comiesięcznch przetargów. Klienci muszą mieć możliwość przeglądu stada i dostęp do dokumentacji poszczególnych sztuk. Przyjeżdają do stadniny obserwując rozwój wybranego konia niekiedy wielokrotnie przez parę lat, czekając aż zostanie wytypowany do sprzedaży. 
Klienci są z reguły wybitnymi znawcami koni i mają indywidualnie sprecyzowane potrzeby. Im nie chodzi o to, by  kupić konia bo jest na sprzedaż, tylko by kupić konia takiego a nie innego, o określonych właściwościach, w określonym wieku, czasem urodzie - bo akurat taki jest im potrzebny. To wszystko trzeba umieć z nich wyczytać w osobistych kontaktach, bo wzajemne sondowanie kupującego i hodowcy jest podstawą tego biznesu. 
Marketing na tym rynku to umiejetność wyjścia z ofertą naprzeciw potrzebom w optymalnym momencie - trzeba mieć zatem umiejętnośc prognozowania potrzeb, by pod nie "wyprodukować" odpowiedniego konia i sprzedać go w momencie, gdy kupujący zapłaci najwięcej - ale bez straty dla programu rozwoju własnej hodowli. 
Rola i umiejętności zarządcy stadniny są w tym splocie decydujące, a ich specyfika wymaga po prostu wielkiego doświadczenia we wszystkich elementach prowadzenia stadniny. Dlatego przywołalem historię Andrzeja Krzyształowicza i wspomniałem o drodze Treli do stanowiska zarządcy stadniny w Janowie. 

Charakterystyczne, że odwołany ostatnio szef stadniny w Michałowie też objął swoje stanowisko po wcześniejszej wieloletniej praktyce w tym końskim gospodarstwie. Jerzy Białobłok był zresztą twórcą wielkich sukcesów Michałowa i sprawcą wzrostu jej notowań na rynku. 

Nawet jeżeli nowa władza chce pozmieniać obsadę wszystkich stołków, jakie może, to nie powinna tego robić po barbarzyńsku - z perspektywą niszczenia dorobku pokoleń czy stuleci zwykłą ignorancją nominatów. Pan Humięcki, były radny z Ursusa,  mógł wybrać następców usuniętych  włodarzy z grona pracowników ich stadnin - ludzi zorientowanych  od podszewki "czym to się je". 

Kogo wybrał?  W Michałowie rządy objęła 28-letnia Anna Dumała, przygotowana fachowo a jakże. Jest zootechnikiem po studiach, i pracowała parę lat w handlu końmi arabskimi - w prywatnym przedsięwzięciu pana Dariusza Konstantego pod nazwą "Ewex-Arabians". PPUH "Ewex" to firma handlowa, a stajnię (bo przecież nie stadninę), licząca bodaj 10 sztuk, założono w niej 15 lat temu. Takie "doświadczenie"  może budzić  daleko idące obawy o los Michałowa, bo dotychczasowy profil działalności zawodowej pani Anny ma się tak do kierowania stadniną, jak prowadzenie stacji obsługi  do kierowania fabryką samochodów. 

Zajmująco wygląda też doświadczenie zawodowe następcy w Janowie. Pan Marek Skomorowski był ongiś urzędnikiem (bodaj wiceprezesem) oddziału  ANR (ARiMR) w Lublinie. Pewnie na tamtym stanowisku dowiedział się, że istnieje coś takiego jak stadnina w Janowie Podlaskim, może i nawet ją kiedyś obejrzał. Pan Marek ma jednak silną rekomendację na stanowisko każde - jest członkiem Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry.

W ten sposób zaistniały przesłanki, że pani Anna i pan Marek - już jako Pani Prezes i Pan Prezes - załatwią polskie araby tak,  jak na to zasługuje wszystko, co kojarzy się z islamistami i pełowskim macherem Tomaszem Arabskim. 

PS I - rozeszły sie wieści, że PiS poszukuje  na stanowiska asystentów prezesów stadnin dwójki absolwentów arabistyki - by wzmocnić merytorycznie zarząd końmi w Janowie i Michałowie.
PS II - tak naprawdę stadnina janowska mieści się w przysiółku o nazwie Wygoda. Podobno ramach walki z  "układem" pan Marek zmieni nazwę swego  folwarku na "Stadnina Wygoda" 
PS III - wiem, że ta notka zostanie skwitowana przez niektórych jako płacz po utracie wpływów - ale co tu winne konie? 

Obłok
O mnie Obłok

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka