Obłok Obłok
829
BLOG

Macierewicz - racje i abberacje

Obłok Obłok Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 21

Opozycja powinna powołać Zespół Parlamentarny do Zbadania Stanu Sprawności Umysłowej Ministra Obrony Narodowej. Broń mnie, dobry Boże, żebym posądzał Antka o wariactwo, ale trzeba wyjaśnić coś, co budzi poważne wątpliwości u wielu Polaków. Dogłębnie wyjaśnić – podobnie jak przyczyny katastrofy smoleńskiej.

Macierewicz nie jest dziś żarliwym członkiem antykomunistycznej opozycji z czasów Gierka czy jaruzela, ale prominentnym członkiem rządu Rzeczypospolitej. Zarządza całym kompleksem wojskowym naszego kraju, ale zajmuje się głównie losami swego faworyta i walką z cieniami władzy PO/PSL.

Gołym okiem widać, że zatraca się w tych marginaliach, a podległa mu armia traci zdolności bojowe – przez osłabienia centrum dowodzenia wojskiem i sparaliżowanie procedur dozbrojenia wojska o nowy sprzęt bojowy (choćby helikoptery).

Póki co bohaterskie, pancerne kampanie drogowe Ministra, prowadzone przez samochodowe kolumny jego osobistej asysty, wysyłają do szpitali przypadkowych obywateli RP , a nie zielonych ludzików.

Macierewicz powołał za rządów Tuska osobisty (i trochę pisowski) Zespół Parlamentarny do spraw zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej. Zespół ustanowił się i działał wbrew stanowisku tamtego rządu RP, ale ówczesna władza nie dusiła tej poselskiej inicjatywy – wręcz przeciwnie, Sejm pod marszałkami z PO hojnie łożył na rozmaite biniendy czy innych zaangażowanych przez Macierewicza ekspertów.

Demokracja stosowana, czyli udzielenie ówczesnej mniejszości sił i środków do dochodzenia i dowodzenia własnych racji była oczywistym faktem. Macierewicz spasł się na tej łączce wolności na cielca o wymiarze półboga czy proroka „smoleńskiej prawdy objawionej”.

Teraz, gdy dorwał się do splendorów i nakazów wykonawczych, postępuje jak mały, zgryźliwy człowieczek. Chce ugryźć rękę, która akceptowała – w imię demokracji – wolność i swobodny zakres jego instytucjonalnego, poselskiego występowania przeciw władzy. Ważny polityk ówczesnej „totalnej opozycji” czerpał garściami z prawa do prezentowania i dowodzenia swoich racji i nie zawahał się przed braniem i rozdawaniem pieniędzy na tę antyrządową działalność – od władzy którą zwalczał!

Nic w tym złego. Opozycja jest od występowania przeciw rządzącej większości jak dupa od srania, a rządząca większość ma jej to umożliwiać dostarczaniem sił i środków - tak jak Tusk dawał Macierewiczowi.

Klucz jest w zakresie odpowiedzialności. Rządzący muszą brać pełną odpowiedzialność za funkcjonowanie państwa, a opozycja może, ale nie musi. Ta różnica to moralny, etyczny i polityczny koszt wzięcia władzy w swoje ręce. Stronnictwo piastujące władzę – w ustroju demokratycznym – musi uwzględniać w rządzeniu także racje obywateli, którzy głosowali na opozycję. Porozumienie (lub jego brak) z reprezentacją polityczną (sejmową) oponentów nie ma tu nic do rzeczy. Władza ma służyć całemu narodowi i dlatego musi umieć słuchać całego narodu – a nie tylko swoich popleczników. Jej sprawą jest czy posługuje się porozumieniem czy zrozumieniem – jednak w żadnym przypadku nie może być jednobiegunowa.

Macierewicz, w czasie kadencji ubiegłej władzy, był beneficjentem tej zasady. W imieniu stojącej w opozycji do władzy grupy społecznej (zwanej przez niektórych sektą smoleńską) zażądał od władzy sił i środków na gruntowne badanie katastrofy smoleńskiej – bez względu na to, jakie ustalenie i skutki polityczne (także prawne) to przyniesie. Chciał i Tusk mu dał

Do niczego nie doszedł na tamtej ścieżce i kursie – chociaż mu nikt nie przeszkadzał, wprost przeciwnie. Kiedy dorwał się do władzy, półtora roku temu, leciał dalej tą tutką - i znowu nic. Szybuje biedaczyna w spirali nad miejscem katastrofy i może się tak kręcić do usranej śmierci – swojej i pamięci swoich tysiąca i jednej wersji katastrofy.

Macierewicz doskonale pojmuje bezsens tego krążenia, stąd też nagle objawił wolę posadzenia Tuska za kratkami - bez względu na to, czy samo oskarżenie dotyczy przyczyn katastrofy. Tusk ma być winien temu, że Macierewicz krąży ciągle we mgle – mimo że od starej władzy dostał forsę na wyzwolenie się z tego majaku, a nowa władza tym bardziej mu niczego nie szczędzi do wyzwolenia go z jego idee fixe. Niech sam siebie przekona, że błądzi, albo przekona nas wszystkich do jakiejś – dowolnej, ale materialnie uzasadnionej – wersji katastrofy.

Co z tego, skoro dla Macierewicza najważniejsze jest pole nie oznaczone co do skutków i przyczyn.

Nieważne będzie pole bitwy, na jakim może się znaleźć nasza armia, nieważny będzie przeciwnik i stosunek sił, nieważne czy skutkiem będzie zwycięstwo czy klęska – ważne będzie, że wojsko przystąpi do kampanii według jakiegoś tam idee fixe Macierewicza i pod sygnał dmącego w trąbkę Misiewicza.

Dlatego – w trosce o kondycję polskiego wojska oraz nasze zdolności obronne - trzeba Macierewicza dokładnie zbadać pod kątem jego sprawności umysłowej i ewentualnych zaburzeń decyzyjnych ze strony wybujałej wyobraźni.

Nic w tym złego i groźnego – bo być może drzemie w nim jakiś Scypion czy inny Wellington, tylko ja, durny, w to powątpiewam. Niech badanie przeprowadzi Zespół Parlamentarny opozycji – będzie bardziej wiarygodne niż gołosłowne zapewnienie centrum obecnej władzy.

Miał Antek takie narzędzie, pora poddać temu samemu Antka.


PS - Dla dawcy tytułów i klasyfikatora działu w redakcji Salonu. - rzecz nie dotyczy katastrofy smoleńskiej, tylko aberracji polityków w sferze demokracji.


Obłok
O mnie Obłok

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka