Obłok Obłok
825
BLOG

Wojna jarmarku z kauzyperdami

Obłok Obłok Sądownictwo Obserwuj temat Obserwuj notkę 44

Spotkałem się tutaj, na Salonie, z wyjątkowo nieuczciwą interpretacją niedawnego apelu pani Prezes Sądu Najwyższego. Autorem jest bloger Faxe, notka nosi tytuł "List do prof. Małgorzaty Gersdorf". Zwykle takie sprawki kwituję komentarzem pod notka i już, ale rzecz ma szerszy kontekst i zawiera parszywe metody narracji, więc wymaga  głębszej analizy.

I.

Zacznę od dopisku blogera Faxe. do urwanego, w połowie zdania, cytatu z apelu, którym to dopiskiem Faxe w istocie rzeczy ominął i istotę apelu i odleciał w kosmos propagandowych kodów i schematów. Ale po kolei.

Sędzia Gersdorf powiedziała o resztkach niezawisłości i niezależności sędziów "Tak, użyłam słowa „resztki” w sposób zupełnie celowy. Bo należy otwarcie powiedzieć, że szacunek dla niezależności sądów w naszym kraju nigdy nie był na zbyt wysokim poziomie".

Odniosła się zatem do źródeł (złej) polskiej tradycji stosunku władz wykonawczych (i społeczeństwa) do SĄDÓW i w dalszej wypowiedzi dała rys historyczny, sięgając aż po czasy II RP, jak się ten (nasz i władzy) stosunek kształtował - ilustrując to przykładami patologicznego oddziaływania na sądy i sędziów.

Niezawisłość i niezależność sądownictwa jest kruszona nie tylko presją polityczną, wywieraną przez ludzi i organy władzy wykonawczej bezpośrednio na sędziów, ale wiąże się z nurtem propagandowej nagonki na sądownictwo. Nagonka ta ma wywoływać pogardę dla stanu sędziowskiego – a jest prowadzona na na bazie incydentalnych przypadków i ich powierzchownej interpretacji, oraz na całkowicie nieuprawnionym poglądzie o wydumanej samowoli sędziowskiej i kastowym zamknięciu stanu sędziowskiego.

est tu o czym dyskutować, tym bardziej, że sędzia Gersdorf ujawnia problem, daje jego konkretne ujęcie i otwiera tym samym dyskusję – także w przestrzeni publicznej.

Tymczasem Faxe ucieka od tego nurtu rozważań i zamyka dyskusję:

Rację ma Pani Prezes, iż stawką„...w tej grze są resztki niezależności sądownictwa oraz niezawisłość sędziów. Tak, użyłam słowa „resztki” w sposób zupełnie celowy. Bo należy otwarcie powiedzieć...[ii], że niezawisłość sędziów  w naszym kraju nigdy nie była na zbyt wysokim poziomiei przez 27 lat sędziowie nie zrobili dosłownie nic, aby ograniczyć wszechwładzę sędziów nieudaczników i czarnych owiec, a  starali się bardzo, niestety z powodzeniem, aby swą władzę zakonserwować i rozszerzyć, kosztem dalszego rozmontowywania niezawisłości sędziowskiej. 

Powyższa kolorowanka ma sens o tyle, że w powyższych dwu zdaniach, składających się na jeden ciąg myślowy, ciągi czerwone to słowa Faxe, ciąg zielony to słowa Sędzi ujęte w cudzysłów, a ciąg niebieski to słowa Sędzi bez cudzysłowu, które Faxe przywłaszczył jako łącznik między tym, co mówi prof. Gersdorf, a tym co bloger wkłada w jej usta.

Przesłania apelu, o którym pisałem wyżej, zostało w notce autorstwa Faxe zakneblowane zlepkiem populistycznych kodów propagandowych, który autor-manipulant wcisnął w swej notce w usta pani Profesor.

Można i tak „dyskutować” - ale przecież jest to praktyka i apoteoza propagandowej metody kruszenia fundamentalnych zasad niezawisłości i niezależności sądownictwa. Mamy tu do czynienia ze wspieraniem, w świadomości powszechnej, zamiarów władz politycznych, zmierzających do systemowego, faktycznego zniszczenia resztek podstawowych atrybutów niezależnego sądownictwa.

II.

Najzwyklejszy populizm i ordynarne manipulacje są jedynymi argumentami, jakimi władza polityczna i jej zwolennicy posługują się w publicznej dyskusji o reformie sądownictwa. Półprawdy i zwyczajne kłamstwa są naturalnym orężem w tworzeniu stereotypów o stanie i funkcjonowaniu władzy sądowniczej.

Czytam, że u nas, odmiennie niż w światłych krajach, wystarczy aplikacja sędziowska zakończona pomyślnym egzaminem i i już .- sprawa mianowania na sędziego jest pozytywnie zamknięta Nic bardziej fałszywego – potrzebna jest jeszcze praktyka w orzekaniu w charakterze sędziego referendarza lub asesora (w kategorii spraw dopuszczonych ustawą) czasem długoletnia.

Kolejnym progiem do nominacji na sędziego potrzebny jest wakat na stanowisku „prawdziwego” sędziego. Kandydat składa wniosek o mianowanie go sędzią na wakacie, ale musi w nim przedłożyć wykaz spraw, w których orzekał i szereg wszechstronnych opinii, dotyczących tak cech osobistych jak i perspektyw rozwoju na stanowisku sędziego. Wszystko to przechodzi wieloinstancyjną procedurę oceny kandydata – jak się nie powiedzie, to kolejny wniosek może on złożyć dopiero po roku.

Tymczasem oszołomy ogłupiają naród, że kariery sędziowskie w Polsce przebiegają według zasady „postaw majstrowi litra to da ci lepszą robotę”, albo nowszej - „daj dupy prezesowi to awansujesz”. Wydaje się, że te stereotypy funkcjonują obok praktyki przydzielania stanowisk z rekomendacji politycznych,. ale tu już funkcjonuje dogmat o słuszności - rekomendacji mojej partii jest zawsze słuszna, a przeciwnej zawsze niesłuszna.

III.

Jednym z największych idiotyzmów tej propagandy jest budowanie przekonania o potrzebie bezpośredniego (lub pośredniego, przez polityków) przełożenia na sądownictwo tzw. woli suwerena. Jeszcze chwila, a dowiem się, że o dalszej karierze lekarza rezydenta ma decydować rada gminy czy dzielnicy, a ordynatora chirurgii będziemy wybierać w głosowaniu powszechnym na szczeblu powiatu.

W tak budowanej świadomości powszechnej panuje istny zamęt – czy to politycy, a może my sami mamy wyłaniać elitę inżynierów od prądu czy śrubek, elitę sędziów, lekarzy, filologów, matematyków. Albo my sami, albo politycy – bo przecież w żadnym przypadku nie te środowiska. My, lud, znamy się na wszystkim najlepiej, a nawet jak się nie znamy, to sprawujemy władzę i to daje glejt nam lub naszym wybrańcom – dosłownie na wszystko. W oparciu o ten mit wszechwiedzy sprawujących władzę laików, politycy budują w ciemnym ludzie przeświadczenie, że tylko oni mogą wskazywać najlepszych, najmądrzejszych i najbardziej biegłych w jakimś konkretnym zawodzie - i na drugim biegunie piętnować najgorszych, najgłupszych i najbardziej niekompetentnych.

.To walenie wolą ludu, niczym maczugą, w korporacje i środowiska zawodowe, by je rewaloryzować w kategoriach bieżących tendencji politycznych staje się naszym największym nieszczęściem i zagrożeniem dla rozwoju narodu. Bowiem ci wszyscy lekarze, sędziowie, inżynierowie i naukowcy to my przecież, krew z naszej krwi i myśl z naszej myśli. Wszyscy ci ludzie żyją między nami, są naszymi sąsiadami, znajomymi, krewnymi, siostrami i braćmi – mówimy im dzień dobry, zagadujemy o pogodzie czy dzieciach chodzących do jednej klasy. Ci ludzie doskonale wiedzą kto z ich zawodowego grona jest orłem a kto mniej zdolnym wyrobnikiem – sami kształtują elity swoich środowisk, bo mają w nich pełną orientację. Rzecz jasna każde środowisko szanuje swoje elity i poddaje się chętnie ich ocenom.

Niby w skali otaczającej najbliższej rzeczywistości wszystko to jest jasne i oczywiste – nikt z cechu fryzjerów nie wybiera starszeństwa cechowi krawców, ani nie narzuca cięcia tkanin fryzjerskimi nożyczkami. Tokarz nie poucza kowala jak walić młotem, polonista nie poucza matematyka jak szukać niewiadomej w ciągu równań – obszar kompetencji jest poukładany.

Dzieje się tak dopóki w ten obszar nie wkroczy polityka. Wtedy wielu z nas dostaje szału wszechwiedzy – wywiedzionej z podpowiedzi polityków – i chciałoby zaprowadzać podpowiedziane porządki we wszystkim i u każdego.

Tymczasem najlepiej przyjrzeć się krytycznie naszym wybrańcom i im narzucić obowiązki i porządek, poddając nieustannej i uważnej kontroli ich działania. Przecież tak naprawdę tylko oni podlegają nam w porządku społecznym bezwzględnie i bezwarunkowo, bo ich uprawnienia pochodzą od nas.


Obłok
O mnie Obłok

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo