Obłok Obłok
495
BLOG

Jedność opozycji - czyli niemoc władzy

Obłok Obłok Sejm i Senat Obserwuj temat Obserwuj notkę 20

Dyskusje o tzw. jedności opozycji są roztrząsaniem problemu, którego nie ma. Polski system polityczny jest wielopartyjny i nie widać żadnego powodu, by istniejące partie łączyły się w bloki programowe czy budowały jakiś uniwersalny, wspólny front działań politycznych, szczególnie gdy temu nie pora. Oczywiście możliwe są rozmaite sojusze czy wspólne działania dwu czy więcej partii, ale nie ma tu żadnego kategorycznego wymogu.

Polskie społeczeństwo jest zróżnicowane w dość szerokim wachlarzu poglądów i aspiracji, co znajduje wyraz w zróżnicowaniu partii politycznych – nie ma żadnego powodu, by coś tu obywatelom instytucjonalnie ujednolicać. Taki pomysł jest próbą narzucenia obywatelom dyktatu dychotomii politycznej – jedzcie jabłka lub befsztyki, tertium non datur.

Pomysł wywodzi się z założenia, że to partie polityczne obmyślają i kształtują obywatelom byt społeczny - w ramach dogmatów doktryny politycznej przyjętej przez partie. W takim duchu obywatele i społeczeństwo są konsumentami, a nie kreatorami myśli społecznej i kształtu państwa.

Pomysł na ujednolicenie opozycji jest w gruncie rzeczy próbą zaproponowania społeczeństwu demokracji polegającej na wyborze między dwiema walczącym ze sobą racjami i opowiadania się po stronie jednej z tych racji - jako dogmacie politycznym i państwowym.

Tymczasem demokracja wcale nie polega na dominowaniu jednej racji kosztem drugiej – i tu jest pies pogrzebany.

Rzecz jasna w świecie funkcjonują dojrzałe demokracje oparte o model dwupartyjny. Każde państwo przechodzi własną, specyficzną drogę przekształceń ustrojowych, uwarunkowaną własnymi doświadczeniami historycznymi i cywilizacyjnymi – co jednak wcale nie oznacza, że np. model wypraktykowany i sprawdzony nad Potomakiem czy Tamizą jest kompatybilny dla państwa i społeczeństwa środkowo-europejskiego, ukształtowanego w zupełnie innym procesie historycznym.

Próby bezpośredniego kalkowania takich rozwiązań byłyby ingerencją w „kod genetyczny” Polski, obłędną próbą wejścia w cudzą skórę i implantacją obcego mózgu we własny organizm – inaczej mówiąc poddaniem Polski eksperymentowi przyjmowania obcej doktryny państwowej. Polska ma własny „ekosystem” myśli politycznej, być może nieco przetrącony w latach peerelu, ale ciągle samorodny i twórczy, bogaty mocno zróżnicowanym i urozmaiconym katalogiem wartości narodowych i cywilizacyjnych.

Gmeranie w tym katalogu i podzielnie go na dwa odrębne podkatalogi poddane konfrontacji politycznej to idiotyzm zubożający wielopokoleniowy dorobek intelektualny i duchowy Polaków. Tylko barbarzyńca w rodzaju mentalnego bolszewika (czy innej maści doktrynera) może dążyć do wrogiej konfrontacji wartości narodowych, społecznych i kulturowych wewnątrz organizmu państwowego i obywatelskiego – konfrontacji wzdłuż linii wyznaczanych w napływach obłędu przez polityka dotkniętego amokiem sprawowania wszechwładzy nad wszystkim co popadnie.

Polsce potrzebny jest nieskrępowany politycznie rozwój wszelkich tendencji intelektualnych, kulturowych, społecznych i ustrojowych jakie są odrębnym wyrazem woli każdego z Polaków i nie stać nas na to, aby czyjkolwiek dorobek myślowy był tłamszony czy eliminowany działaniami politycznymi, w tym nie tylko działaniami organów władzy, ale również zorganizowanego przez władzę aparatu przemocy medialnej.

Od ostatniej dekady ubiegłego wieku Polska czeka na możliwość nieskrępowanej erupcji wszystkich, absolutnie wszystkich, zasobów intelektualnych i duchowych – a na przeszkodzie temu staje nieustanna selekcja polityczna na zasoby słuszne i niesłuszne. Idioci zwani politykami, wszystkich opcji zresztą, uzurpują sobie prawo do sankcjonowania w świadomości powszechnej tylko wybranych przez siebie walorów, a co gorsza, każdy z tych cymbałów uważa za godne i sprawiedliwe usuwanie ze świadomości Polaków tego, co się w jego durnej pale nie mieści.

Oczekiwanie przez obecną władzę na „jedność opozycji” jest próbą stworzenia mechanizmu koncesjonowania wolnej myśli obywatelskiej w ramach jakiś tam porozumień politycznych i kuluarowych szu szu szu. Jako takie dowodzi nieumiejętności rozmowy władzy z obywatelami, którzy patrzą na nią krytycznie i których aspiracje wykraczają poza wyobrażenia obecnej władzy o Polsce, jej kształcie i przyszłości.

Cechujący obecną władze brak wyobraźni oraz wyczucia perspektyw rozwoju cywilizacyjnego i intelektualnego Polaków sprawia, że władza chce ogarnąć wszystko, co pozostaje poza jej pojmowaniem, w jakiś folwark polityczny, z którym będzie, dogodnymi dla siebie środkami, wojować.

Tymczasem nic z tego! Polacy będą wyrażali swoja wolę poza instytucjami politycznymi, a także przez te instytucje, które będą im podległe, bo nastawione na odczyt i wyrażanie woli obywateli, a nie jej kształtowanie. To zupełnie inna jakość i rodzaj relacji między obywatelami a ich publicznymi przedstawicielami. Coś zupełnie innego niż to, co odbywa się między władczym centrum obecnej władzy a bezmyślnym posłuszeństwem rzesz jej zwolenników.

Władza może epatować swoją zwartością (kapralską dyscypliną) i skutecznym wpływem na swoich mentalnych niewolników (do czego nadużywa środków państwowych). Wolni obywatele w swojej nie ogarniętej spontaniczności mogą zetknąć z małodusznością swoich publicznych eksponentów, ale to wcale nie umniejsza wagi ich aspiracji – bowiem te wypływają z nich samych, a nie ze słowotoku gadających głów. Dla obecnej władzy większość Polski to terra incognita – w gruncie rzeczy właśnie jej nie znana i nie ogarnięta – ale przez to rozumiana jako wroga i niepojęta.

Władza nie ma na tę Polskę przełożenia i miota się, aby je znaleźć przez „zjednoczoną opozycję”. Daremnie. Podskórnie, we własnym, autonomicznym krwiobiegu Polska obywatelska buduje strukturę immunologiczną i twórczą zarazem – nie patrząc na słupki sondaży czy polityczne kontredanse. Polacy mają czas na okrzepnięcie własnych, naturalnych i osobistych wartości, na ich naturalną, choć powolną, syntezę w nową myśl o państwie i społeczeństwie. Rzecz pączkuje nieuchronnie sama z siebie w organicznym procesie – a nerwowe tiki fajtłapowatej władzy żałosnych potakiwaczy zegar odsyła w niebyt szyderczym tik-tak.


Obłok
O mnie Obłok

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka