Obłok Obłok
2356
BLOG

Kaczyński, czyli ciećwierze obok helotów

Obłok Obłok PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 179

Ociężali myślowo potrzebują wodza, bo pod wodzem myślenie można zastąpić posłuszeństwem. Niekwestionowany lider i przywódca naszych polskich ciećwierzy – Jarosław Kaczyński - zażądał, by opozycja wyłoniła swego wodza.

Kaczyński ma nadzieję, że w ten sposób instytucjonalni i spontaniczni przeciwnicy obecnej władzy zamienią się w jakoś tam ogarniętą, w miarę jednorodną masę melepet – coś na kształt jego partii i pisowskiego elektoratu.

Obecną władzę boli, że coraz bardziej powszechny ruch sprzeciwu wobec jej postępowania rodzi się w dużej mierze obok istniejących struktur partyjnych i zapyziałego w III RP duopolu PiS-PO – jako szereg inicjatyw o spontanicznym, obywatelskim charakterze.

Dla PiS-u każda aktywna zbiorowość musi mieć jednoznaczną etykietę i przywódcę – bo inaczej nie można precyzyjnie wskazywać adresatów plwocin i nienawiści, trudno też precyzyjnie i punktowo wywierać różnego rodzaju naciski, jakie do dyspozycji mają aparaty Ziobry i Kamińskiego.

Niejednorodność i zróżnicowanie ruchów społecznego oporu wobec działań PiS-u uniemożliwia prostą kontrakcję polityczną i propagandową – chcąc je powstrzymać władza musiałaby by sięgnąć po akcje z katalogu bezpośredniego zakazu i przymusu, a to oznaczałoby koniec tej władzy.

Proste ataki propagandowe na Schetynę, Petru czy Kijowskiego nic nie dają – bo spontaniczni opozycjoniści wcale nie są mentalnymi poddanymi tych liderów i wcale w swoich rozmaitych grupach nie utożsamiają się z nimi. Główna oś protestu koncentruje stanowiska wobec konkretnych spraw, a nie konkretnych ludzi.

PiS-owski wiec polityczny odbywa się wokół wyrazów uwielbienia dla wodza i skandowania jego imienia (i dla urozmaicenia poszczególnych pretorianów) – podczas gdy wiece społecznego sprzeciwu są dalekie od podobnego bałwochwalstwa, zaś ewentualny aplauz dotyczy wypowiedzi a nie mówców.

Aspiracje protestujących mogą się spotykać z aspiracjami instytucjonalnej opozycji – ale wcale nie są zależne od programów politycznych PO czy Nowoczesnej, nie są również podporządkowane deklaracji programowej KOD-u czy innych podobnych struktur.

Interakcje między wyrazicielami społecznego oporu a instytucjami opozycji są odmienne niż między PiS-em a jego elektoratem – głos protestujących jest pierwotny oraz autonomiczny i i wcale nie jest bezmyślnym echem zaleceń centrum partyjnego czy wodza.

Ta autonomia protestów sprawia, że wymyka się on spod kontroli władzy – która nie wie, co też może się tam nagle wyartykułować. Jest to sytuacja poza mentalnością i pojmowaniem pisowskiego lidera i jego zaplecza - bo dla nich suweren to posłuszny biorca obietnic wyborczych i tak ustawiają relację między władzą a suwerenem.

Dla pisowskiego elektoratu władza może dopuścić się wszelkich skrótów i obejść prawnych procedur, byle spełniła to co obiecała, a władza pisowska wprost dopomina się o nadzwyczajne upoważnienia, bo tylko w ten sposób – rzekomo – może wypełnić swoje obietnice. Ten handelek założeniami ustrojowymi Rzeczypospolitej stanowi istotę kontraktu społecznego między PiS-em a jego elektoratem – tyle że jest to kontrakt zawarty w imieniu części elity politycznej z częścią społeczeństwa i odbywa się z pogwałceniem aspiracji całej reszty, a więc  spotyka się z niezgodą i nieposłuszeństwem.

W imię obrony tego kontraktu władza chce prowadzić konfrontację polityczną z oponentami – zapominając, że jej psim obowiązkiem jest dostrzeganie i realizacja jak najszerszego, a w zasadzie całego spektrum aspiracji Polaków. Tymczasem okazuje się, że dla wielu zasady konstytucyjne, praworządność, wolności obywatelskie i pluralizm na niwie państwowych mediów są równie ważne, a może nawet ważniejsze niż rozmaite 500+ czy spektakularne demonstracje ideologiczne (zawężające katalog wartości społecznych i narodowych do programu partyjnego PiS).

Być może PiS chciałby pohandlować z narodem – czegoż się naród jest gotowy wyzbyć i za co – byle PiS rządził lekko, łatwo i przyjemnie – aż do usranej śmierci. Być może dlatego Kaczyński chce politycznego „partnera” do takiego handelku, więc woła o przywódcę opozycji.

Kaczyński musi zrozumieć, że niezadowolona z PIS-u część suwerena wcale nie ma potrzeby wyłaniania swojego lidera, a nawet jest przeciwna wyłonieniu takiej „instytucji” politycznej – a już na pewno nie podporządkuje się bezmyślnie (tym bardziej świadomie) z wtorku na środę jakiejś osobie. Jest tak, bo w przeświadczeniu tych ludzi nie jest ważne kto rządzi, ale jak rządzi !

Kaczyński chce lidera opozycji – i to jak najprędzej – gdyż takie rozwiązanie powstrzymałoby (lub mocno skomplikowało) samorzutne formowanie się nowej myśli i siły politycznej – myśli wyrażającej powszechne aspiracje i siły wprowadzającej tę autonomiczną myśl suwerena w życie polityczne. Po uformowaniu się tego PiS stanie realnie naprzeciw Polski

Nie jest to proces hop siup, bo organiczny - a nie rewolucyjny, czy też realizujący z góry przyjęte założenia programowe. Jako taki wymaga czasu – bo to przede wszystkim ewolucja myśli powszechnej, ewolucja dostosowująca mentalność władzy i obywateli do współczesnej cywilizacji tak, aby każdy mógł zachować swoją indywidualną tożsamość i katalog wartości, składając się jednocześnie, jako autonomiczna jednostka, na naród, na Polskę - taką, jaka jest po prostu w nas.

Już sama myśl o zastąpienie dogmatu partyjnej doktryny politycznej wolą obywateli jest dość trudna dla Kaczyńskiego – bo ten musiałby się zgodzić, że obywatele jako byt powszechny są w stanie wygenerować własną wolę sami , bez podpowiedzi partyjnego przywódcy. Ba – więcej - Kaczyński musiałby pojąć, że zadaniem polityka jest odczytanie tej woli, a gdy sprawuje władzę, to zasadą bezwzględną posłuszeństwo wobec niej - lecz to wszystko w ramach konstytucyjnego porządku.

Rzecz jasna to wszystko pozostaje daleko poza świadomością gracza politycznego, którego głównym narzędziem jest intryga, przetasowania personalne i podporządkowanie społeczeństwa za pomocą kampanii propagandowych – podczas gdy ci, co nie zechcą się podporządkować, mieliby zostać sprowadzeni do statusu helotów.

Kaczyński, człowiek o słabo rozwiniętych podstawowych relacjach społecznych, wyobcowany z realiów życiowych klasyczny doktryner, starzec nie rozumiejący przemian czasu i cywilizacji, nieuchronnie rozmija się z Polską i Polakami, sądząc, że jego gra na politycznych klawiszach jest sprawczym jądrem rzeczywistości.

Zapiekły, zaperzony nie rozumie, że ze strony protestujących obywateli nie ma żadnego puczu, ani żadnej gry politycznej. Nie chce pojąć, jakie osobiste przesłanie mają do niego „nieposłuszni” - gdy tymczasem jest ono proste i jasne – próbuj nas zrozumieć, a jak nie potrafisz, to idź spać. 

Obłok
O mnie Obłok

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka