Obłok Obłok
1654
BLOG

Berlin, Kantstrasse - czyli Polska upokorzona

Obłok Obłok Kultura Obserwuj notkę 95

Odwołano pokaz filmu „Smoleńsk” w Berlinie. Pełna pogardy dla nas kanclerzyca Merkel dogadała się, jak zawsze, z polakożercą Putinem, by zdeptać naszą kulturę i prawdę dziejową. Bez wątpienia stało się to z inspiracji naszych własnych targowiczan, którzy za wszelką cenę nie chcieli dopuścić, aby całemu światu pokazano choćby ślad spisku niemieckiego służalcy Tuska z kremlowskim satrapą.

Organizatorem pokazu było przedstawicielstwo dyplomatyczne podległa ministerstwu spraw zagranicznych i jego siwemu orłu, Waszczykowskiemu Witoldowi. Na miejsce prezentacji chłopcy z ambasady wybrali kino Delphi i to zarząd tej budy formalnie wycofał się z imprezy, pod bzdurnym pretekstem, że film jakoś tam zagraża kinu.

Czy nie można było przewidzieć takiej reakcji zleceniobiorcy? Już sama nazwa ulicy, przy której mieści się kino powinna być ostrzeżeniem – Kantstrasse. Niestety, przestrogi nie odczytano. Kant rzeczywiście okazał się kantem i ambasada wpadła w sidła kanciarzy. W dodatku na frontonie kina stoi jak wół Filmpalast am ZOO - pałac filmowy przy ZOO. Ooo... pałac filmowy... – przecież widać, że to jakiś małpi cyrk!

Teraz już – mądrzy po szkodzie – przyjrzyjmy się tej instytucji całkiem poważnie, może znajdziemy przyczyny wycofania prezentacji filmu Krauzego.

DELPHI – Filmpalast am Zoo jest jednym z pierwszych kin odbudowanych po wojnie w Belinie. Obudowa, w 1947 roku, była prywatnym przedsięwzięciem niejakiego Waltera Jonigkeita, berlińczyka, dawnego operatora kinowego. Zaczynał swój biznes puszczając sowieckie filmidła, za które nie musiał płacić licencji, a potem już jakoś poszło. Obiekt mieści się w dzielnicy Charlottenburg, więc po zbudowaniu muru znalazł się w zachodniej strefie. Jonigkeit okazał się zręcznym przedsiębiorcą i założył też parę kin w innych miastach RFN – jest to o tyle ważne, że wskazuje wyraźnie na prywatny, a nie państwowy czy komunalny charakter placówki.

To sam właściciel profilował repertuar pod kątem biznesu, a gdy zyski z samego wyświetlania filmów spadły (konkurencja multikin), dobrał sobie dwu młodszych partnerów Clausa Boje i Georga Klostera, by sprostać wyzwaniom czasu. Stary obiekt przebudowano i nadano mu nowy charakter – kina, ale też centrum prezentacji kulturalnych. W obiekcie znalazł się np. klub jazzowy i salki imprez okazjonalnych, a działalność ukierunkowano na interakcje z gronem wyszukanych odbiorców.

Autorskie profilowanie prezentacji nadało DEPHI swoisty charakter i tożsamość artystyczną. Owszem, sale są do wynajęcia, ale menadżerowie decydują komu i na co wynajmują obiekt lub jego części – sami ustalając, czy mieści się to w założonym profilu działalności i jak może wpłynąć na prestiż placówki.

DELPHI jest specyficznym ośrodkiem kultury, ukierunkowanym artystycznie przez zamysł właścicieli – jest to ich dobre prawo wynikające z ryzyka działalności gospodarczej. Menadżerowie nie są twórcami, ale wybierają twórczość, jaka jest prezentowana w ramach ich przedsięwzięcia biznesowego. Wszystko, co się dzieje w DELPHI tworzy jego wizerunek. Ten wizerunek jest dorobkiem jakiejś koncepcji właścicieli i stanowi o wartości handlowej DELHI.

Odrębna sprawą jest sama specyfika tego wizerunku czy konkretne konkretne preferencje artystyczne. DELPHI pokazuje np. spektakle baletowe rosyjskiego Teatru Balszoj z prawem nagrywania spektakli i odtwarzaniem ich w technice video na publicznych seansach – z zamiarem przyciągania publiczności o gustach raczej wyrobionych niż jarmarcznych.

Jako taki DELPHI ma w Berlinie renomę kina raczej z wyższej półki, żeby nie powiedzieć elitarnego. Nie ma tam maszyny z popcornem, a prócz zwykłego biletu za piątaka, standardem jest droższy o 8€ z drinkiem i przekąską, przy których bywalcy nieśpiesznie wymieniają pozdrowieniami i pogaduszkami „co nowego w wielkim świecie”.

Dlatego pewnie ambasada zdecydowała się na pokaz filmu Krauzego w tym kinie. Niestety, pokierowała się tylko famą – bo chłopcy nie przyjrzeli się bliżej do kogo się zwracają o wynajem. Sądzili, że to coś na kształt elegantszej knajpy, której właścicieli nic poza szmalem nie obchodzi, bo co komu do jemu, skoro na drzwiach wejściowych wisi tabliczka „impreza zamknięta”.

To są całe kulisy wpadki z pokazem Smoleńska. Ambasada widziała tylko swoją potrzebę – ale już całkiem zaniedbała rozeznania do kogo się zwraca o jej zaspokojenie i jakie druga strona może mieć zastrzeżenia – bo, zdaniem chłopców, DELPHI egzystuje dzięki wyświetlaniu filmów i jest, jak dupa do srania, do robienia tego, gdy tylko ktoś zapłaci.

Lądowanie na ziemi było twarde, ale całe szczęście jest wielka polityka, za którą próbuje się schować zwykłą pochopność jakiegoś urzędnika . Bo każdy Polak genialny byłby od samego poczęcia, gdyby nie Putin, Merkel i Tusk.

 

PS. Nie wiem, czy notkę umieścić w dziale kultura – bo rzecz dotyczy sposobu działanie w sferze kultury, czy w dziale polityka, bo nieudolne działanie w sferze kultury ma dla niektórych, absurdalnie, wydźwięk polityczny.

Obłok
O mnie Obłok

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura