Obłok Obłok
1381
BLOG

Brudziński - czyli po Jachrance

Obłok Obłok Polityka Obserwuj notkę 8

W czasie ostatniego konwentyklu PiS-u w Jachrance przedostawały się do mediów różne przecieki kontrolowane, a u końca obrad - w sobotę  - przed mikrofonami i kamerami występowali rozmaici działacze tej partii z pierwszymi komentarzami. 

Pytania koncentrowały się wokół zapowiedzianych zmian w rządzie, ale tu wszyscy się wykręcali się autonomicznymi decyzjami premier Szydło, które ona sama ogłosi we właściwym czasie. Pytani -  z  drobiną hipokryzji - sugerowali, że co innego obrady gremium partyjnego, a co innego decyzje Prezesa Rady Ministrów. 

Byłoby więc tak, że w Jachrance Prezes PiS-u udzielił swoich członkom napomnienia etycznego, więc zagwarantował odnowę moralną dobrej zmiany - a realizacją przesłania napomnień Prezesa  zajmie się każdy z członków PiS we własnym sumienie, zaś w strukturze państwa Pani Premier - działając przez ministrów i wojewodów. 

Logiczne więc, że pismacy od newsów rozgłosili bankietową frazę Prezesa jako istotę  politycznych obrad  w Jachrance - zamykając tym sprawy partyjne PiS-u. Cóż one mogą obchodzić dziesiątki milionów obywateli Polski - wcale do PiS-u nie należących. Rządzi nami przecież Rząd i Prezydent, a naszą wolę wyraża Sejm - więc po co tym całym PiS-em zawracać sobie głowę.. Partia powierzyła nasz los swoim najlepszym córom i synom -  działającym w organach państwa -  i od nich mamy oczekiwać materialnej (i personalnej) realizacji Ducha Wskazań Najwyższej Instancji. 

Jestem jednym z wielu obywateli sceptycznych wobec programu PiS, więc siłą rzeczy koncentruję się na działaniach wybrańców tej partii skierowanych do urzędów państwowych. To oni - sprawując funkcje państwowe - mają obowiązek godzenia  wytycznych swojej partii z aspiracjami zgłaszanymi przez mnie podobnych. 

Owszem, moje poglądy mogą mnie lokować, w oczach działacza partyjnego PiS, w gronie przeciwników politycznych tej partii - ale to jego sprawa i nic mi do tego jak mnie widzi i jak zakwalifikuje. Rozumiem, że nie przytakując mu gorliwie, mogę zostać zaszeregowany do folksdojczów, targowiczan czy zaprzańców. Guzik mnie to obchodzi, bo to jego projekcja, a nie rzeczywistość. 

Dlatego gdy prezes jakiejś partii szatkuje ogół Polaków na rozmaite kategorie, to uśmiecham się z politowaniem - oto  partyjny ogląd narodu  zwycięża nad spojrzeniem państwowym i obywatelskim. Kij mu w to partyjne oko - szczególnie gdy jest jakimś tam zwykłym posłem i nie sprawuje dominujących  funkcji w strukturze władzy państwowej.

Dla relacji  obywatela z państwem partyjny funkcjonariusz nic nie znaczy, choćby grzmiał to i tamto. Wobec zwykłego obywatela państwo uosabiają jego funkcjonariusze - a dla funkcjonariuszy państwa każdy obywatel ma być  równy.  Dlatego ten funkcjonariusz - począwszy od premiera czy prezydenta - musi  uwzględniać  głos każdej odrębnej zbiorowości obywatelskiej na równi z głosem  prezesa swojej partii. Dla zwyczajnego obywatela pani Szydło jest szefem rządu, a nie wiceprezesem PiS-u  - i tyle. 

To piękne, propaństwowe widzenie rzeczywistości popsuł mi wczoraj Joachim Brudziński. Jego zdaniem zupełnie naturalna jest sytuacja sprawowania w Polsce władzy przez Jarosława Kaczyńskiego, jako szefa partii, której członkowie tworzą obóz władzy, przewodząc politycznie przemianom społecznym.Wicemarszałek Sejmu nie ustalił co prawda, jakiej to władzy państwowej organem jest Prezes Prawa i Sprawiedliwości - wykonawczej, może ustawodawczej, albo i sądowniczej? Gdzie i jak ta władza Prezesa PiS jest ujęta w konstytucji państwa polskiego? 

Brudziński dał mi kopniaka w czas dzieciństwa, wróciłem pamięcią do ławki w podstawówce i przywołałem obraz trzech portretów wiszących nad tablicą. Pośrodku wisiało oblicze szefa partii wówczas  rządzącej, niejakiego Gomułki, po jego prawicy świeciła łysina premiera Cyrankiewicza, a po lewej wychudzony okularnik Zawadzki, ówczesny niby-prezydent.  Pstryk, figiel wyobraźni i już miałem w oczach portret Kaczyńskiego pośrodku, po prawej Szydło, po lewej Dudę. 

Nikt w czasach mego dzieciństwa nie wątpił, że najważniejszą osobą w tamtej trójcy był szef partii, a ci po bokach to już przy nim pomniejsze figury. Gdzieś za czasów średniego Gierka partia rządząca wpisała się do konstytucji peerelu jako "przewodnia siła polityczna w społeczeństwie", więc jej szef wisiał od tej chwili na ścianie całkiem praworządnie. 

Wyartykułowane przez  Brudzińskiego resentymenty do swoistego. peerelowskiego „trójpodziału” władzy kazały mi nieco inaczej - niż wcześniej to opisałem -  spojrzeć ć na rolę partii rządzącej w obecnym państwie. Pochyliłem się nad PiS-em z uwagą.  Przewróciło to zupełnie obraz realnej hierarchii władzy, ale też objaśniło długofalowy sens niektórych postanowień konwentyklu w Jachrance.

Powołano tam dwu nowych wiceprezesów partii – Błaszczaka i Brudzińskiego właśnie – a sam Brudziński otrzymał dwa ważne namaszczenia. Po pierwsze Kaczyński wskazał go jako swego najwyższego w hierarchii zastępcę i co ważniejsze,  jako ewentualnego – w razie czego – następcę.  Po drugie - Brudziński został powołany na Przewodniczącego  Komitetu Wykonawczego Prawa i Sprawiedliwości. Dodatkowo  uchwalono powołanie nowego organu partyjnej egzekutywy, złożonego z nowego rozdania działaczy – 16 pełnomocników wojewódzkich – co też okaże się ważne. 

Pierwsze – ustalenie we władzach PiS-u rangi „wicekaczyńskiego”,  ze wskazaniem go na przyszłego prezesa partii - spycha na dalszą pozycję w partii, a co za tym idzie w państwie, panią Szydło, ustala też nowe nowe podporządkowanie pana Dudy. Pewnie na razie ma to znaczenie w strukturze wewnętrznej obozu władzy, ale warto wypatrywać funkcjonalnych skutków tej nominacji. 

Druga nominacja jest chyba bardziej znacząca dla ustroju władzy PiS. Według statutu  PiS będzie to „sprawowanie nadzoru nad działalnością Komitetu Wykonawczego, który składa się z Przewodniczącego Komitetu Wykonawczego, Przewodniczących Rad Regionalnych oraz Prezesów Zarządów Okręgowych”.
Niby nic ważnego, bo już to było, ale w Jachrance przywiało nową okoliczność. Dotychczas władze terenowe PiS (lokalni baronowie) mogli być wyłaniani tylko spośród tamtejszych działaczy. Nasłańcy z centrali – na pierwsze miejsca list wyborczych - formalnie nie mieli umocowania statutowego do regulowania spraw lokalnych. Ponadto struktura terytorialna Rad Regionalnych czy zarządów Okręgowych nie pokrywała się w pełni z podziałem kraju na województwa. 

Teraz Brudziński to uporządkuje – mając do dyspozycji  16 dowolnie wybranych przez siebie pełnomocników i przewodniczenie nad władzami regionalnymi. Wszystko to doprowadzi do ukształtowania czegoś w rodzaju pezetpeerowskich komitetów wojewódzkich. (Dla młodszych czytelników – I sekretarz komitetu wojewódzkiego partii rządził wojewodą i jego domeną tak jak krajowy szef partii premierem). Testem sprawności tej nowej, ściśle podporządkowanej centrali,  egzekutywy partyjnej, mają  być wybory samorządowe w 2018 roku. Do tego czasu aktyw partyjno-państwowy ma przećwiczyć branie na smycz wszystkich układów i układzików lokalnych – by w wyborach samorządowych sięgnąć po wszystko. 

Aby zrozumieć to, co dzieje się w PiS-ie, nie należy – moi drodzy Czytelnicy – posługiwać się nowoczesnymi normami ustrojowymi, obywatelskimi i politycznymi. Gdy tylko cofniemy się o jakieś 40 lat wszystko staje się jasne i oczywiste. To tyle na temat postanowień z Jachranki i lepszej zmiany dla dobrej zmiany. 

 

Obłok
O mnie Obłok

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka