Obłok Obłok
1118
BLOG

Polska, czyli strażnicy pustki

Obłok Obłok Polityka Obserwuj notkę 49

Brexit doprowadził do znaczących zmian w sytuacji geopolitycznej. Trzeba było to rozważać znacznie wcześniej, podejmować działania uprzedzające, a nie wierzyć ślepo w Camerona i skuteczność jego głupawych zagrywek z własnym społeczeństwem.

W grudniu ubiegłego roku Polska uwikłała się w konflikt wewnętrzny wokół Trybunału Konstytucyjnego. Na przełomie roku sprawa trafiła -  póki co wstępnymi sygnałami -  na forum Unii Europejskiej. Niezależnie od meritum sporu prawnego - Polska znalazła się w obliczu konfliktu z Unią. To fakt bezsprzeczny. Już wtedy rządzący powinni byli wyznaczyć perspektywę  wygaszenia tego konfliktu - nie tyle co do rozstrzygnięć prawnych, ale problemu pozycji Polski, jako państwa pozostającego w konflikcie z Unią. 

Każdy zarządzający dowolnym podmiotem - firmą czy państwem - powinien zdawać sobie sprawę, że pozostawanie w przewlekłym sporze, szczególnie zewnętrznym, osłabia wizerunek, a co za tym idzie, pozycję tego podmiotu w obszarze  jego funkcjonowania. Nic tu do rzeczy nie mają racje i słuszność - chodzi o samą sytuację konfliktu, czy jak kto woli "pozostawania w sporze prawnym".

Dotyczy to także państwa polskiego, jego wizerunku i pozycji międzynarodowej. Żadnego wyjątku z racji naszej "misyjnej polskości” tu nie ma. 

Spór miał u  podłoża duperelne w swoim meritum - czy sędziami Trybunału będą Jaś, Kasia i Wojtek, a nie Kaziu, Basia i Jacuś - a więc czy prace ustawodawcze będą wymagały mniejszej czy większej przezorności i zręczności politycznej ze strony większości rządowej. Gdy tylko przyjmiemy, że konflikt w jego aspekcie wewnętrznym nie miał być systemową próbą złamania zasady praworządności, to tak naprawdę nie było o co kruszyć kopii. 

Wydaje się jednak, że górę wzięła swarliwość i kwestie ambicjonalne - nie tylko w aspekcie wewnętrznym, ale i zewnętrznym. Okazało się to jednak trochę później niż w styczniu, na którym się zatrzymałem. Wtedy jeszcze rysowało się wygaszenie sporu w drodze przyjęcia rozstrzygnięć  zaproponowanych przez arbitraż wenecki. Konflikt z Unią jeszcze by nie nabrzmiał, pozycja Polski mogła nawet wzrosnąć przez demonstrację umiejętności zawierania kompromisu. 

Wtedy właśnie, w styczniu,  napisałem - trochę z myślą o naszych rządzących notkę "Brexit - i co z tego". Dla jej rozważań przyjąłem,  już wówczas całkiem realną, w świetle posunięc Camerona, możliwość, że do brexitu dojdzie. Jako czynnik decydujący o przyjęciu brexitu przez Brytyjczyków przyjąłem odrębność kulturową i cywilizacyjną wysp. Opisałem też możliwą reakcję Unii i tendencje zmian geopolitycznych, jakie brexit za soba pociągnie.

Pisałem o Polsce:
"Dziś znaczenie Polski na arenie międzynarodowej jest pochodną naszych stosunków dwustronnych z USA. Nazywając rzecz po imieniu - jesteśmy ważni jako regionalny eksponent amerykańskiej gry o wpływy w UE i na wschód od nas.   
W ramach tego umocowania wspieramy Wielką Brytanie w jej targach z UE o osłabienie wspólnoty . Nie można jednak przy tym zapominać, że to Wielka Brytania - a nie my - będzie rozgrywać atlantycka kartę w Unii, jeżeli w niej zostanie."

Zasygnalizowałem jednak szansę, jaka staje przed Polską:
"W takim ujęciu brexit to szansa dla Polski na zwiększenie swojej roli - ale jako państwa powiązanego  silnie z Unią, bo tylko taki eksponent Ameryki  będzie miał coś do powiedzenia."
Innymi słowy - mogliśmy, po brexicie,  przejąć sporo z pozycji zajmowanych w Unii przez Wielką Brytanię.  Zyskalibyśmy szansę stania się czołowym eksponentem opcji transatlantyckiej w Unii, jednak kluczem dla objęcia takiej roli byłaby mocna pozycja i autorytet na arenie międzynarodowej. Tylko po spełnieniu tego warunku mogliśmy  wykazać się skutecznością polityczną, dzięki której Amerykanie mogliby na nas postawić.

Nie mamy wielkiego potencjału gospodarczego ani militarnego by tą drogą stać się bezpośrednim następcą Wielkiej Brytanii, mogliśmy jednak uwolnić i wykorzystać znaczny potencjał polityczny, by zająć sporo z próżni po Brytyjczykach. 
Trzeba jednak było o tym myśleć wówczas - styczniu i kolejnych miesiącach. 

Tymczasem zdecydowaliśmy się na eskalację konfliktu z Unią - bo Rzepliński uwierał Kaczyńskiego. Traciliśmy pozycję w Unii i zaufanie Amerykanów - a zatem szansę, którą mogliśmy już dziś wykorzystywać. Wystarczyło w międzyczasie klepnąć sprawę Trybunału wedle opinii Komisji Weneckiej. Bylibyśmy dziś mocno z przodu, jako partner mocny  elastycznością i pragmatyzmem, a nie uparty osioł. 

Mielibyśmy też do wykorzystania otwarte wejście w inny kierunek geopolityczny - bez kompleksów przechodząc do opcji kontynentalnej, już jako państwo niezależne od przyjętych wcześniej zobowiązań transatlantyckich. Nie ma Wielkiej Brytanii - więc opcja transatlantycka padła i już nas nie wiąże. 
Takie rozwiązanie przedstawiłem w konkluzji tamtej notki. Napisałem:
"Pozostaje pytanie, czy Polskę stać na pozycję autonomicznego, regionalnego mocarza. Może tak, może nie. To nie jest dobre pytanie. Dobre pytanie brzmi, czy taka pozycja jest warunkiem prawidłowego rozwoju cywilizacyjnego Polski". 
Może po brexicie korzystniejszy byłby trójkąt weimarski niż utrapienia z liderowaniem grupie wyszehradzkiej? 

Tak czy inaczej - sporo straciliśmy wierząc w nieustającą protekcję brytyjską i  idąc pod jej egidą na udry z Unią. Zostaliśmy z ręką uwięzioną w nocniku. Rozpaczliwie staramy się ją wyrwać - przy czym nabrzmiałe od tego mięśnie nasi rządzący próbują pokazywać jako obraz naszej potęgi i siły. 

Demonstrujemy jakąś szarpaninę na ad hoc zwołanym "szczycie", na który obrażamy zaproszonych ministrów z ostatnich, jako tako przyjaznych nam państw - kooptując  do ich grona drugorzędnych urzędników z państw grzecznościowo przyjmujących  zaproszenie na imprezę, której organizatora mało kto szanuje. 

Będąc z Unią w sporze o prawodawstwo i praworządność dość bezczelnie proponujemy jej nowe rozwiązania prawne. Nie wiem, czy to bardziej śmieszne, czy żałosne. 

Zamiast przezorności i gotowości na alternatywy stoimy w miejscu. Zamiast myśleć, modliliśmy się o wynik brexitu. Teraz wznosimy w modły o to, by to, co się stało jednak się odstało.  Stoimy na straży pustki. Zero elastyczności, zero perspektywicznego myślenia. Jako się rzekło - ośli upór, zaciśnięte zęby i pięści, nic więcej.  

Obłok
O mnie Obłok

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka