Obłok Obłok
1860
BLOG

Pan senator, ludzie i konie

Obłok Obłok Polityka Obserwuj notkę 12

Jan Dobrzyński wstąpił do Porozumienia Centrum w 1990 roku i płynnie przeszedł do Prawa i Sprawiedliwości. Jego kariera polityczna poszła do przodu gdy związał się ze stojącym wyżej w hierarchii partyjnej Krzysztofem Jurgielem, minstrem rolnictwa w w rządzie Marcinkiewicza-Kaczyńskiego i obecnie.

Dobrzyński był w latach 2001-06 dyrektorem biura poselskiego oraz senatorskiego Jurgiela, działał też w samorządzie lokalnym, a latach 2006-07 pełnił funkcję wojewody podlaskiego. W 2007 został z ramienia PiS (opozycyjnym już) senatorem, w 2011 przegrał reelekcję, ale w 2015 wrócił do senatu. 

Po drodze, w czasach opozycyjnych, prowadził rozmaite interesy i zainteresował się hodowlą koni arabskich. Bliskie związki Dobrzyńskiego z ministrem Jurgielem, oraz interesy finansowe senatora, są tropem prowadzącym do zmian w dwu czołowych polskich stadninach w lutym tego roku.

I.Michałów

W 2015 roku Jan Dobrzyński przywiózł do Michałowa swoją klacz - Estopę. Była "w ciąży" z ogierem Eksternem, jednym z czołowych reproduktorów stadniny michałowskiej. Po porodzie (klaczki) Estopa pozostała w Michałowie z "córką" i oczekiwała na ponowne pokrycie przez Eksterna 

(Takie pobyty koni krajowych i zagranicznych w stadninach sa zwyczajną praktyką hodowlaną. Stadniny zapewniają - za pieniądze oczywiście - odpowiednią opiekę weterynaryjna i "hotelową", a same konie, jako zwierzęta stadne, "lubią" podobne "sanatoryjne turnusy towarzyskie" w luksusowych warunkach, z obsługą wysoko kwalifikowanego personelu.)

Pobyt Estopy (i jej narodzonej klaczki) w Michałowie przeciągał się, bo pan Dobrzyński (jeszcze nie ponowny senator) ociągał się z zapłaceniem 7 tysięcy za stanówkę (pokrycie klaczy przez Eksterna), mimo że to stawka niewielka, bo tylko połowa tego co płacą klienci zagraniczni.

W międzyczasie w stadninie zapanowała rodokokoza (cos  w rodzaju mocno zaraźliwego zapalenia płuc u źrebiąt) i klaczka (córka) należącej do Dobrzyńskiego Estopy  padła.

Dobrzyński zażądał od stadniny rekompensaty w postaci innej klaczki pochodzącej od Eksterna. Dyrektor Białobłok odmówił, gdyż w wyniku sekcji zwłok okazało się, że przyczyną padnięcia klaczki był gwałtowny wstrząs anafilaktyczny (coś w rodzaju reakcji alergicznej).

I tu przechodzimy do sedna sprawy.

19 lutego 2016 (piątek) z funkcji dyrektora stadniny został  odwołany Jerzy Białobłok, a już 22 lutego (w poniedziałek) pan senator Dobrzyński złożył  pozew o 120 tysięcy złotych odszkodowania za padłą klaczkę. Pozew trafił do sądu w Pińczowie, który na 31 marca wyznaczył termin rozpatrzenia wniosku pana senatora o "próbę ugody". Oczywiście strony wezwanej nie reprezentował  już oporny wcześniej dyrektor Białobłok, lecz nowo namaszczona prezeska, pani Anna Dumała - więc pan senator liczył na  żądaną forsę ze stadniny niemal jak z banku.

Gdy sprawa wyszła na światło publiczne w środowisku koniarzy zawrzało. Skandaliczny był nie tylko zbieg terminu pozwu senatora Dobrzyńskiego z dymisją dyrektora Białobłoka, ale i wysokość żądanej kwoty. Liczni przedstawiciele środowiska zapowiedzieli swój udział w rozprawie, więc gdy do niej doszło pani prezes Dumała poprosiła o jej odroczenie o dwa miesiące - pełnomocnik nie zajął w ogóle stanowiska co do meritum.

Tak więc  dziś, na czwarty dzień  po sprawie sądowej,  120 tysięcy złotych dla pana senatora leży pod dywanem. Co będzie dalej nie wiadomo. Wiadomo za to, że pan senator miał bezpośredni finansowy interes w dymisji dyrektora Białobłoka. 

II. Pride of Poland 2015 w Janowie

Sprawę przed pińczowskim sądem przesłoniła druga już śmierć klaczy należącej do Shirley Watts. Żona perkusisty Rolling Stones, znana na świecie miłośniczka i hodowczyni arabów (koni) trzymała w stadninie w Janowie cztery swoje konie. Układ był korzystny dla Janowa, gdyż były to klacze o wysokiej wartości hodowlanej (i finansowej), a ich potomstwem stadnina i pani Watts dzielili się po połowie.
Amra i Preria  padły w krótkim ostępie czasu już po "dobrej zmianie" w Janowie.
NIkt o zdrowych zmysłach nie będzie się doszukiwał bezpośredniego związku między zmianą dyrekcji stadniny a śmiercią klaczy, ale każdy miłośnik koni wie, że są to zwierzęta bardzo podatne na stresy, bardzo  związane emocjonalnie ze swoimi opiekunami. Zakłócenie biegu spraw ludzkich w stadninie odbija się na ludziach, a ludzkie emocje sa wychwytywane przez konie, które rozmaicie reagują nawet na skrywane stany psychiczne swoich ludzi. Subtelna równowaga stada ludzkiego i stada końskiego składających się na stadninę to jedna z tajemnych, niemal magicznych składowych sukcesu lub klęski hodowli. 

Cóż to ma jednak wspólnego z senatorem Dobrzyńskim, wszak to nie jego konie były.  Owszem, nie jego konie, ale wiele wskazuje, że to on zainicjował  zmiany w Janowie, a pewne jest, że miał motyw do ingerencji w świat zarządzania hodowlą arabów w Polsce. Motyw natury finansowej. 

W Janowie odbywają się co roku sławne w świecie aukcje Pride of Poland, gdzie hodowcy - także prywatni - mogą wystawiać swoje konie na sprzedaż. Na te aukcje zjeżdża się śmietanka kupujących hodowców z całego świata, co sprawia, że wystawiane na tej imprezie konie uzyskują najlepsze ceny. 

Aukcja PofP ma najwyższą renomę i wystawiane w niej konie też są starannie selekcjonowane - nie każdy może się tam dostać, a w dodatku konie są uszeregowane w katalogu aukcyjnym według swojej jakości, określonej przez zespół oceniający. Ważną rolę w w tym zespole odgrywała pani Anna Stojanowska z ANR i dyrektor Trela, szef stadniny w Janowie - niekwestionowane w świecie autorytety w tej dziedzinie. 
Większośc koni na Pride of Poland pochodzi z Janowa i Michałowa, jednak czasem trafiają się sztuki prywatnych hodowców. W 2015 do tego elitarnego grona trafiła klacz Febris pana Dobrzyńskiego (już nie i jeszcze nie senatora). Pan Dobrzyński zabiegał, aby jego klacz znalazła się w pierwszej dziesiątce katalogu, a gdy spotkał się z odmową, to interweniował u ówczesnego szefa ANR. Ten podjął się interwencji, ale podwładni - pani Stojanowska i dyrektor Trela wybili mu to z głowy. 

Ostatecznie Febriszostała wystawiona na 23 miejscu i uzyskała wcale niezłą cenę - po odliczeniu prowizji pan Dobrzyński wziął za swoja  rodzynkę ok. 140 tys złotych. 
(Przypomnijmy - za śmierć źrebięcia o wcale niepewnym efekcie rozwojowym zażądał 120 tys złotych). 

Pan Dobrzyński wyssał sobie z palca , że za Febris dostałby więcej, gdyby była wyżej w katalogu i gdy  został senatorem, a jego partner polityczny ministrem rolnictwa, postanowił uporządkować pod swoje interesy sprawy personalne w Janowie i w ANR. Anna Stojanowska i Marek Trela utracili swoje posady iw tym samym dniu, co "szkodzący" interesom senatora w Michałowie dyrektor Białobłok. 

Teraz już nikt nie przeciwstawi się senatorowi Dobrzyńskiemu, gdy zechce swoją, nawet najgorszą, szkapę wystawić na Pride of Poland jako "Lot number 1" - no bo kto mu podskoczy, skoro najwyżej notowani, niezależni fachowcy zostali wykopani? 
Inna sprawa, czy kolejna Pride of Poland się odbędzie, bo to zależy od stawiennictwa kupujących.
Być może pojawi się drugi lub trzeci garnitur hodowców przetkany cwanymi handlarzami, ceny spadną na łeb i na szyję - to i pan senator się dopcha do kupna (za forsę wydębioną od "swojej" zarządczyni Michałowa). 

III. Ludzie i konie

W miejsce dyrektora Treli powołano do Janowa kompletnego ignoranta, politycznego nasłańca, takiego co to konie widział tylko na obrazku - pana Marka Skomorowskiego. Gdy rzecz wyszła na jaw, "grupa sprawująca władzę" nad stadninami postanowiła dać mu wsparcie, czyli podesłać "swojego", fachowego pomagiera, co to konia widział, a nawet bywał w stadninach. 
Padło na niejakiego Mateusza Leniewicz-Jaworskiego. ANR opublikowała na podstawie jego CV przepiękną rekomendację na stanowisko członka zarządu stadniny w Janowie:
"Mateusz Leniewicz-Jaworski posiada wieloletnie, międzynarodowe doświadczenie w hodowli koni arabskich. Na przestrzeni ostatnich lat pracował dla największych stadnin Europy i Bliskiego Wschodu, w tym m.in. dla Arctic Tern Center w Belgii, jednego z największych centrów koni arabskich, włoskiej Stiegler Stud, jednej z najlepszych stadnin w Europie czy katarskich Al Zobara Stub i Al Shaqab.
W trakcie pełnienia swoich obowiązków odpowiadał zarówno za tworzenie wizji rozwoju stadnin i zarządzanie, jak również przygotowywanie programów hodowlanych oraz organizację międzynarodowych pokazów koni".

Po zapoznaniu sie taką rekomendacją tego 28-latka uchylić trzeba kapelusza, tym bardziej, że usunięcii dyrektorzy stadnin musieli praktykować w nich po dwadzieścia lat, zanim objęli szefowanie, więc przy tym pełnym polotu i werwy młodzieńcu to głąby istne. 

Prowadzący blog HipoLogika pan Marek Szewczyk, świetny znawca tematu,  któremu zawdzięczam wiele materiałów do tej notki,  podążył za śladami wykształcenia i kariery zawodowej pana Leniewicz-Jaworskiego. Efekty sa tutaj:
hipologika.pl/modules/news/article.php?storyid=162
Okazuje się, że pan Jaworski pałętał się przez parę lat po stadninach jako pośrednik w handlu końmi, starając się, z miernym skutkiem,  znaleźć w nich jakieś konkretne zatrudnienie. 

Wkrótce posypały się też oświadczenia firm, na prace w których powoływał się w swoim CV pan Mateusz Leniewicz-Jaworski:
Arctic Tern Center w Belgi, Johanna Ullström:
"Ponieważ w swoim CV p. Jaworski użył mojego nazwiska i nazwy mojej firmy, chciałabym wyjaśnić, co następuje: Mateusz Jaworski nigdy nie sprawował żadnej funkcji kierowniczej, nie miał wpływu na nasz program hodowlany, ani nie opracowywał jego wizji na przyszłość. Pracował u nas na umowę-zlecenie, przez jakiś czas przyuczany do obowiązków masztalerza w mojej stajni i nic poza tym"

Stadnina Al Shaqab Stub:
"Pragniemy sprostować oświadczenie pana Mateusza Jaworskiego dotyczące jego zaangażowania w stadninie Al Shaqab. Pan Mateusz, przez dziewięć miesięcy, pracował w Al Shaqab jako „wolny strzelec”, na stanowisku pracownika technicznego. Nie był zaangażowany w tworzenie wizji rozwoju stadniny, jej zarządzanie, opracowywanie programu hodowlanego, ani też organizację pokazów międzynarodowych."
 

Stadnina Al Zobara:
"Do wszystkich zainteresowanych.
Mateusz Jaworski nie był nigdy zatrudniony w stadninie Al Zobara. Nie był też zaangażowany w zarządzanie, ani decyzje hodowlane w Al Zobara. W czasie, kiedy pełniłem rolę doradcy w stadninie Al Shaqab, zatrudniłem go na okres próbny w charakterze sekretarza. W wyniku splotu wydarzeń Pan Jaworski został następnie wydalony z Kataru."

Po tym wszystkim ciśnie się na klawiaturę makabryczne: - nic dziwnego, że widok takich "fachowców" konie padają na skręt kiszek. 

IV. Konkluzja

Konkluzji nie będzie, bo  Ziobro wysłał swoich ludzi do Janowa, by zbadali okoliczności śmierci Amry i Prerii, może też Pianissimy. Prokuratura wyda komunikat o efektach spaceru prokuratorów po stajniach, a Ziobro wystąpi przed kamerami. Będzie cacy, bo władza zareagowała bezkompromisowo.

Ja wymienię nazwiska:
1.Senator  Dobrzyński i jego polityczny patron Jurgiel - obecny minister rolnictwa.  W tle podwładny Jurgiela, szef ANR Humięcki. 
2.Dumała - od lutego prezes Stadniny Koni w Michałowie. Skomorowski - od lutego prezes Stadniny Koni w Janowie. Leniewicz-Jaworski, członek zarządu Stadniny Koni w Janowie.

Pierwsi to spiritus movens "dobrej zmiany" - stara pisowska kadra, pewnie nietykalni, bo PiS rację we wszystkim mieć musi, nawet gdy gołym okiem widać niskie, interesowne  pobudki działań. 

Drudzy to wykonawcy, "inżynierowie dobrej zmiany" - czyli "fachowcy", na jakich stać dzisiejszych politycznych bogów. Drobna handlarka, ignorant  i zwyczajny krętacz, żeby nie powiedzieć oszust. 

Tacy ludzie realizują misję "odbudowy gospodarczej" i odrodzenia dobrego imienia Polski. Na małym wycinku rzeczywistości wyraźnie widać na czym to wszystko polega.
Amen. 

Obłok
O mnie Obłok

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka