Obłok Obłok
1054
BLOG

Mój rozbiór Ukrainy

Obłok Obłok Polityka Obserwuj notkę 31

Przyznam, że wielokrotnie rozważałem model konsolidacji społeczeństwa Ukrainy przez zmniejszenie lub podział jej terytorium. Nie od dziś wiadomo, że wschodnia Ukraina jest zdominowana przez etnos (pro)rosyjski. Od czasu odejścia Kuczmy problem relacji z Rosją był zagwozdką dla  kolejnych władz w Kijowie - a przeszkodą w kursie na niezależność  była właśnie rosyjskojęzyczna ludność tego kraju. Od lat było wiadomo, że otwarty kurs antyrosyjski na Ukrainie wpędzi to państwo w konflikt wewnętrzny, co zresztą się stało.

 
 Sądziłem, że wyraźne i formalne rozdzielenie Ukrainy na trzy naturalne części - wschodnią, centralną i zachodnią rozwiąże problem różnych odcieni tożsamości narodowej Ukraińców. Nie sądziłem, co prawda, że konflikt narodowościowy na Ukrainie przybierze krwawe formy, ale uważałem, że jego zarzewie jest przeszkodą w rozwoju tego państwa i każda kolejna władza jest w jakiś sposób nim skrępowana. Zdecydowany zwrot w stronę Rosji byłby źle widziany  na zachodzie kraju, a ruch przeciwny wzburzy wschód.
 
Zróżnicowanie etniczne Ukrainy mogło być przeszkodą, ale - przy odpowiednim ustawieniu problemu - mogłoby stać się atutem Ukrainy.
Przy rozdziale Ukrainy na trzy terytoria - (ewentualnie czwarte - Zakarpacie), które uzyskałyby samodzielność w wyborze  języka urzędowego, modelu oświaty i preferencji kulturowych - problem kształtowanej na siłę jednolitej tożsamości narodowej Ukraińców zniknąłby w sposób naturalny.
 
Otwarłaby się za to nowa perspektywa - naturalne poszukiwanie cech wspólnych, czyli istotnego korzenia narodu ukraińskiego. Narodowość ta mogłaby się kształować w swoim bogactwie, a nie narzucania jednego modelu innym.
 
Więzy rodzinnej tradycji, przez wieki związanej z czymś co nazywamy w domu Polską Ukrainą (czasem mówimy - po dziadku - "nasza ruś"), kazały mi rozpatrywać wariant ekstremalny, czyli zawrócenie koła historii. Miał to być częściowy rozbiór Ukrainy, gdzie Rosja objęłaby ziemie Zadnieprza z linią graniczną od Charkowa do Dniepropietrowska, a dalej wzdłuż Dniepru do morza, a polska objęłaby ziemie ukraińskie z czasów II Rzeczpospolitej. Centrum - z Kijowem jako stolicą, pozostałoby Ukrainą właściwą - niepodległą. Tak umniejszony kraj byłby bardziej sterowalny i pozbawiony napięć narodowościowych.
 
Wszystko to było bardziej hipotetyczne, niz realne. Nawet gdyby zarysowała się faktyczna możliwość przeprowadzenia takiego podziału byłbym ostrożny w realizacji, bo przypadłby nam w udziale kąsek zapóźniony infrastrukturalnie i słaby gospodarczo. Jeszcześmy się nie uporali z naszymi przekształceniami, a już musielibyśmy łyknąć kawał terytorium, na który zwyczajnie nie byłoby nas stać. Byłem w Niemczech w okresie ich zjednoczenia i widziałem gigantyczne nakłady rzucone na wschód, aby wyrównać zapóźnienie cywilizacyjne dawnego DDR-u, a mimo to  pojawił się niekorzystny uboczny skutek - w postaci wyludniania się tamtych obszarów. Nie sądziłem, żebyśmy byli w obecnym stanie naszego rozwoju podjąć się trudu przyłączenia zachodniej Ukrainy - ze względów czysto ekonomicznych. 
 
Przyznam się, że w tamtych rozważaniach nie wziąłem pod uwagę jeszcze jednego czynnika, decydującego ponad ekonomiką, który objawił się z wielką mocą w ostatnim roku. Otóż nie sądziłem, że zachodnia Ukraina jest ciągle macierzą ukraińskiego wojującego nacjonalizmu. Sądziłem, że popłuczyny tych wszystkich OUN-ów zwiały razem ze swoimi hitlerowskimi protektorami na Zachód, a reszta została spacyfikowana przez tamtejszych sowietów.
Kuszącą perspektywa powrotu do Polski naszych ziem historycznych wiązałaby się z włączeniem do państwa polskiego grupy etnicznej wyraźnie nam wrogiej. To, że dzisiaj nacjonaliści z zachodu Ukrainy maszerują na wschód przeciw wpływom rosyjskim wcale nie znaczy, że pokochali Polskę. Silna i zdeterminowan mniejszość narodowa włączona w nasze granice zaktywizowałaby też mniejszość już w Polsce istniejącą - Ukraińcy szacują ją na ok. 300 tysięcy, chociaż w spisie w 2011 roku tylko niecałe 30 tys. obywateli Polski zadeklarowało narodowśc ukraińską jako jedyną. Dzisiaj ta mniejszość wojuje o wsparcie Polaków  dla interesów Ukrainy głównie słowem - w mediach i internecie. Strach pomyśleć, co by było, gdyby czarne sotnie miały powstawać w naszych granicach!
 
Z tego też względu przyłączenie zachodniej Ukrainy do Polski byłoby pociągnięciem mocno ryzykownym. Jeżeli Putin zasugerował taki krok, to rozwiązałby swoje problemy z Ukrainą, a my mielibyśmy do łyknięcia trującą ropuchę.
 
Pochylając się ze smutkiem nad losami Polskiej Ukrainy, oderwanej od macierzy niemal bezpowrotnie, nie popadam w rozpacz.  Świat idzie w kierunku coraz mniejszego znaczenia granic. Jeszcze 40 lat temu mogłem pomarzyć, że w dowolnej chwili, gdy tylko mi coś strzeli do głowy, wsiądę do auta i wyskoczę do Berlina czy Paryża - tak jak do Szczecina czy Krakowa.
Być może emocje na wschodzie opadną i za kilkanaście czy kilkadziesiąt lat mój syn czy wnuk siądzie w samochód na urlopową włoczęgę przez Wilno do Petersburga, dalej przez Nowogód do Moskwy i stamtąd do Kijowa, mając w kieszeni tylko dowód osobisty i kartę bankową, a u końca podróży posiedzi chwilę na wołyńskim kamieniu, który został z domu jego pradziadów.
Obłok
O mnie Obłok

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka